Alevue
Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Tralee
|
Wysłany: Śro 15:37, 13 Sty 2010 Temat postu: (2). |
|
|
Ostatnio narzekałem i twierdziłem, że ten pamiętnik to totalna głupota, ale wiecie co? Chyba zmienię zdanie. Polecę to nawet temu „Jestem Naaaj-Sexy-Hot”. Myślę, że gdy zapisze go jaki to on jest cudowny i seksowny, i jaki nie jest głupi i naiwny, może w końcu przestanie suszyć nam wszystkim głowę. Podopieczny psychologa zamienia się „psylożka”? Jestem genialny! Wiem!
Przez kolejne tygodnie (i jak najdłużej się da) postanowiliśmy z Nicole nie wspominać nic o jej nieplanowanej, ale jakże szczęśliwej i cudownej ciąży zespołowi i naszym rodzinom. Mogłoby to wywołać ogromne zamieszanie, a tak przynajmniej mamy czas na zastanowienie się i obmyślenie jakiegoś gotowego planu. Na dzień dzisiejszy, Nicole dalej chodzi na uczelnię, a ja gram w Tokio Hotel. Wolę nie wiedzieć co się stanie, jak dowiedzą się Peter z Davidem. Obstawiam kilka opcji:
1. Powieszą mnie za jaja,
2. Wykastrują mnie,
3. Obetną mi „becikowe” (czyt. wypłatę),
4. Każą mi zerwać z Nicole (po moim trupie!),
5. Każą mi przekonać ją do usunięcia dziecka (po moim trupie x2!),
6. Każą mi mianować się ojcami (i matkami) chrzestnymi,
7. Po prostu: wyrzucą mnie z zespołu.
Siedem - całkiem sporo tych opcji. Którą wybiorą? Cóż, każdej powinienem i muszę się bać.
Na razie jednak wolę się nie denerwować. Łatwiej pójdzie mi z Peterem, bo z Davidem może być problem; z nim zawsze są problemy. Hm, spróbujmy spojrzeć na to z innej strony: w końcu mamy ten 2010 i mam te swoje lata, prawda? Jestem porządnym, zdrowym mężczyzną, który w końcu mógłby się ustatkować, nie sądzicie? Argumenty mam. Niech sobie nie myślą, że będę z Tokio Hotel jeszcze przez sto lat. Czas na moje życie. Czas na mnie Tokio Hotel? Mam nadzieję, że jeszcze nie teraz, ale kiedyś niestety, będę musiał się z nimi pożegnać, a oni ze mną. Dziecko wszystko zmienia, ale o tym jeszcze nie pomyślałem. Oczywiście do tych zmian zostało jeszcze kilka długich (?) miesięcy, ale trzeba się martwić na zapas. Przynajmniej w tym wypadku; w naszym wypadku. W naszej wpadce.
Cóż... Pozostało nam się modlić. Wierzę, że Bóg da mi siły w walce ze złem (czyt. Davidem i Peterem Spółką TH z.o.o S.A.) Zawsze byłem wierzącym – może nie idealnym, ale wciąż wierzącym, taaak? Mogę na to wszystko na razie powiedzieć głośne AMEN.
Od kilku dni zastanawiam się: dziewczynka czy chłopczyk? Jeżeli dziewczynka, to na pewno nadamy jej jakieś śliczne, unikatowe imię. Będzie zapewne podobna do Nicole, ale na upartego znajdę coś z siebie. Może odziedziczyłaby mój wspaniały charakter? Przecież jestem sympatyczny, zabawny (oni twierdzą, że samym wyglądem ich rozbawiam), wspaniałomyślny, kochający i...przystojny. Gdyby moja córka odziedziczyłaby te cechy charakteru, od razu wiedziałbym, że to po mnie. Po Nicole może odziedziczyłaby samodzielność, sposobność do trzymania wszystkiego w sobie, uczciwości i pełno innych wspaniałych jej cech. Pewnie zastanawiacie się, co z wadami? Och, nasza córka będzie idealna. Gdybym miał syna, z pewnością nie nazwałbym go Bill (bez obrazy Stary). Kocham tego Debila, ale przerażałoby mnie to, że moje dziecko nosi imię takiego...Kogoś. Bill Billem, ale dziecka skrzywdzić nie dam. Może nadam mu imię Hans? Nie... Jego mamusi z pewnością by się nie spodobało. Mi zresztą też się nie podoba; jakieś takie gruboskórne. Może jakieś zagraniczne? Daniel? Alan? Alex? Aaron? Alec? Lubię imiona na „A”.
Ojojć! To już ta godzina? Muszę kończyć. Chłopaki mnie zabiją, gdy znowu spóźnię się na próbę, ale co ja mogłem poradzić? Śpiąca obok mnie moja kochana dziewczyna tak na mnie działa, że nie chcę się wychodzić z łóżka. Mógłbym wpatrywać się w nią cały dzień i noc. Ciekawe, czy utyje dużo? Och, co ja opowiadam! I tak będę Cię Kochał Nicole.
|
|